20100826
Dawno temu w Galaktyce Popularnej
Jarosław Marek Spychała na swoim blogu LEGO-LOGOS opublikował trzy ciekawe wywiady z redaktorami zbioru tekstów o Gwiezdnych Wojnach "Dawno temu w Galaktyce Popularnej".
(Nie jesteśmy jeszcze w posiadaniu tej książki, ale spis autorów i tytułów słuszny i wart zapoznania)
Z Albertem Jawłowskim Jarosław Marek rozmawia o mitologicznym wymiarze Gwiezdnych Wojen oraz Luku jako nowym mesjaszu.
Cały wywiad tutaj.
J.M.S.: Wybór, jakie Luke Skywalker dokonuje w ostatniej VI części Gwiezdnych Wojen, gdy opuszcza miecz, zbliża go do przesłania nauk Chrystusa, czy możemy w związku z tym patrzeć na Skywalkera niczym na mesjasza?
A.J.: Ta postać jest w dużej mierze tak skonstruowana. Luke ostatecznie zwycięża bo odmawia udziału w walce, rywalizacji. Gwiezdne Wojny nie są jednak pacyfistycznym protestem, nie są również współczesną Ewangelią. Są fabułą popularną. Wbrew pozorom stwarzanym przez rycerskie czyny, fruwające statki kosmiczne i ewangeliczne konotacje jest to opowieść skrojona na kształt współczesnego zachodniego eposu mieszczańskiego. Postawa Luke’a ma znacznie bliższe w czasie źródła. Lukas produkując „Gwiezdne Wojny” przeniósł wiele wartości i treści kontrkultury w obszar kultury dominującej – kultury popularnej. Premierę „Nowej Nadziei” od apogeum wydarzeń bezpośrednio związanych z ruchami kontrkulturowymi dzieli niespełna dekada. Luke konfrontacyjnie odmawiający walki wobec agresywnego i uzbrojonego ojca musi budzić skojarzenia z ruchem antywojennym, pacyfistycznymi nurtami dekady lat sześćdziesiątych wreszcie konfliktem pokoleń i uformowaniem się kultury młodzieżowej. Jest to dość ewidentne – obojętnie czy potraktujemy „Gwiezdne Wojny” jako marketingowe zdyskontowanie idei kontestatorskich dekady lat 60 - tych czy potraktujemy to jako znak zrodzonych w ich konsekwencji przemian w świadomości społecznej, czego zresztą z jednej strony bym nie przeceniał, z drugiej zaś nie uważam by te pozorne przeciwieństwa się wykluczały. Współczesna kultura popularna, znakomicie łączy różne iluzoryczne sprzeczności, (np. uwikłanie w rynek i konsupcjonizm nie wyklucza jednoczesnej ich kontestacji). Jej „okresem założycielskim” w świecie zachodnim były właśnie lata sześćdziesiąte wraz z przemianami społecznymi, politycznymi, obyczajowymi i konsumpcyjnymi, (które w dużym stopniu, pośrednio lub bezpośrednio, były konsekwencją upowszechnienia się i urynkowienia treści kontrkulturowych). Nie chciałbym tego wątku zbytnio rozwijać – napisano na ten temat wystarczająco wiele – ale w interesującym nas temacie nie jest on bez znaczenia.
Z Wojciechem Bursztą o Gwiezdnych Wojnach i popkulturze.
Cały wywiad tutaj.
J.M.S.: Dlaczego mity, opowieści o mitologicznym charakterze lub do mitów nawiązujące, wciąż do nas tak silnie przemawiają? Czy mimo nowoczesności, naukowości, scjentyczności, człowiek w swojej psychiczności pozostał mitologiczny?
W.J.B.: Nie znajduję lepszej odpowiedzi, jak ta, której udzielił swego czasu Leszek Kołakowski w książce Obecność mitu. Otóż wielki filozof powiada, że zawsze, w każdym typie kultury, istnieją pytania, na które nie jest w stanie odpowiedzieć filozofia i nauki przyrodnicze: są to pytania egzystencjalne, dotyczące sensu życia, istoty świata, wspólnoty, wartości, za którymi powinniśmy się bezwarunkowo opowiadać etc. Tej wiedzy – do której, jak powiedziałem wcześniej – można metonimicznie przylegać, dostarczają mity, nawet w zdegradowanej i przetworzonej postaci. Dzięki mitom, także tworzonym w ramach popkultury, po prostu samookreślamy się w sferze bezwarunkowych wartości, a także szukamy wspólnoty, która podziela z nami tę pewność.
A z Markiem Kochanem o wymiarze politycznym GW oraz ich wpływie na obalenie komunizmu w Polsce.
Cały wywiad tutaj.
J.M.S.: Czy scenariusz ‘Gwiezdnych Wojen – Nowa nadzieja’ mógłby spontanicznie odczytany przez Polaków jako instrukcja obalenia komunizmu?
M.K.: Imperium ma przewagę liczebną i technologiczną. Rebelianci są wyraźnie słabsi, pod względem liczby i wyposażenia. Mimo to wygrywają. Bo mają Moc. To czytelny wzorzec: choć Zło wydaje się silniejsze, musi przegrać z Dobrem, za którym stoi siła moralna. To podnosi na duchu, jak kazania papieża Jana Pawła II. Łatwo w miejsce szturmowców wstawić oddziały ZOMO, a młodych ludzi z manifestacji, skandujących antykomunistyczne hasła wyobrazić sobie jako podobnych do Luke’a Skywalkera.
(Nie jesteśmy jeszcze w posiadaniu tej książki, ale spis autorów i tytułów słuszny i wart zapoznania)
Z Albertem Jawłowskim Jarosław Marek rozmawia o mitologicznym wymiarze Gwiezdnych Wojen oraz Luku jako nowym mesjaszu.
Cały wywiad tutaj.
J.M.S.: Wybór, jakie Luke Skywalker dokonuje w ostatniej VI części Gwiezdnych Wojen, gdy opuszcza miecz, zbliża go do przesłania nauk Chrystusa, czy możemy w związku z tym patrzeć na Skywalkera niczym na mesjasza?
A.J.: Ta postać jest w dużej mierze tak skonstruowana. Luke ostatecznie zwycięża bo odmawia udziału w walce, rywalizacji. Gwiezdne Wojny nie są jednak pacyfistycznym protestem, nie są również współczesną Ewangelią. Są fabułą popularną. Wbrew pozorom stwarzanym przez rycerskie czyny, fruwające statki kosmiczne i ewangeliczne konotacje jest to opowieść skrojona na kształt współczesnego zachodniego eposu mieszczańskiego. Postawa Luke’a ma znacznie bliższe w czasie źródła. Lukas produkując „Gwiezdne Wojny” przeniósł wiele wartości i treści kontrkultury w obszar kultury dominującej – kultury popularnej. Premierę „Nowej Nadziei” od apogeum wydarzeń bezpośrednio związanych z ruchami kontrkulturowymi dzieli niespełna dekada. Luke konfrontacyjnie odmawiający walki wobec agresywnego i uzbrojonego ojca musi budzić skojarzenia z ruchem antywojennym, pacyfistycznymi nurtami dekady lat sześćdziesiątych wreszcie konfliktem pokoleń i uformowaniem się kultury młodzieżowej. Jest to dość ewidentne – obojętnie czy potraktujemy „Gwiezdne Wojny” jako marketingowe zdyskontowanie idei kontestatorskich dekady lat 60 - tych czy potraktujemy to jako znak zrodzonych w ich konsekwencji przemian w świadomości społecznej, czego zresztą z jednej strony bym nie przeceniał, z drugiej zaś nie uważam by te pozorne przeciwieństwa się wykluczały. Współczesna kultura popularna, znakomicie łączy różne iluzoryczne sprzeczności, (np. uwikłanie w rynek i konsupcjonizm nie wyklucza jednoczesnej ich kontestacji). Jej „okresem założycielskim” w świecie zachodnim były właśnie lata sześćdziesiąte wraz z przemianami społecznymi, politycznymi, obyczajowymi i konsumpcyjnymi, (które w dużym stopniu, pośrednio lub bezpośrednio, były konsekwencją upowszechnienia się i urynkowienia treści kontrkulturowych). Nie chciałbym tego wątku zbytnio rozwijać – napisano na ten temat wystarczająco wiele – ale w interesującym nas temacie nie jest on bez znaczenia.
Z Wojciechem Bursztą o Gwiezdnych Wojnach i popkulturze.
Cały wywiad tutaj.
J.M.S.: Dlaczego mity, opowieści o mitologicznym charakterze lub do mitów nawiązujące, wciąż do nas tak silnie przemawiają? Czy mimo nowoczesności, naukowości, scjentyczności, człowiek w swojej psychiczności pozostał mitologiczny?
W.J.B.: Nie znajduję lepszej odpowiedzi, jak ta, której udzielił swego czasu Leszek Kołakowski w książce Obecność mitu. Otóż wielki filozof powiada, że zawsze, w każdym typie kultury, istnieją pytania, na które nie jest w stanie odpowiedzieć filozofia i nauki przyrodnicze: są to pytania egzystencjalne, dotyczące sensu życia, istoty świata, wspólnoty, wartości, za którymi powinniśmy się bezwarunkowo opowiadać etc. Tej wiedzy – do której, jak powiedziałem wcześniej – można metonimicznie przylegać, dostarczają mity, nawet w zdegradowanej i przetworzonej postaci. Dzięki mitom, także tworzonym w ramach popkultury, po prostu samookreślamy się w sferze bezwarunkowych wartości, a także szukamy wspólnoty, która podziela z nami tę pewność.
A z Markiem Kochanem o wymiarze politycznym GW oraz ich wpływie na obalenie komunizmu w Polsce.
Cały wywiad tutaj.
J.M.S.: Czy scenariusz ‘Gwiezdnych Wojen – Nowa nadzieja’ mógłby spontanicznie odczytany przez Polaków jako instrukcja obalenia komunizmu?
M.K.: Imperium ma przewagę liczebną i technologiczną. Rebelianci są wyraźnie słabsi, pod względem liczby i wyposażenia. Mimo to wygrywają. Bo mają Moc. To czytelny wzorzec: choć Zło wydaje się silniejsze, musi przegrać z Dobrem, za którym stoi siła moralna. To podnosi na duchu, jak kazania papieża Jana Pawła II. Łatwo w miejsce szturmowców wstawić oddziały ZOMO, a młodych ludzi z manifestacji, skandujących antykomunistyczne hasła wyobrazić sobie jako podobnych do Luke’a Skywalkera.
Budżet Gwiazdy Śmierci
Ryszard Złoto (Rick Gold) obliczył ile kosztowałoby zbudowanie prawdziwej Gwiazdy Śmierci.
Wyszło mu, że około $15,602,022,489,829,821,422,840,226 i 94 centy.
Czyli 1,11 tryliona razy więcej pieniędzy niż znajduje się w obiegu na naszej planecie (nie ważne czy cyfrowych czy realnych).
więcej danych na stronie Ryszarda
Poniżej Eddie Lizzard o Gwiezdnych Wojnach i życiu codziennym w kantynie na Gwieździe Śmierci.
a tu to samo w wersji ilustrowanej klockami Lego:
Wyszło mu, że około $15,602,022,489,829,821,422,840,226 i 94 centy.
Czyli 1,11 tryliona razy więcej pieniędzy niż znajduje się w obiegu na naszej planecie (nie ważne czy cyfrowych czy realnych).
więcej danych na stronie Ryszarda
Poniżej Eddie Lizzard o Gwiezdnych Wojnach i życiu codziennym w kantynie na Gwieździe Śmierci.
a tu to samo w wersji ilustrowanej klockami Lego:
streszczenie
Dla tych którzy nie obejrzeli do tej pory Gwiezdnych Wojen, znakomite streszczenie zrobione przez osobę, która również ich nie widziała.
George Lucas żąda 5 mln dol. odszkodowania od spółki Jedi Mind
Twórca "Gwiezdnych wojen" żąda 5 mln dol. odszkodowania od spółki Jedi Mind. Za wykorzystanie jego marki do promowania technologii, która pozwala sterować komputerem myślami.
George i jego prawnicy są bezlitośni... |
Po Motoroli, która musiała zapłacić Lucasowi za nazwanie swojego smartfona Droid, inna spółka jest na celowniku znanego reżysera. Chodzi o rycerzy Jedi, firmę Jedi Mind i sterowanie komputerem za pomocą fal mózgowych.
Spór ciągnie się od maja zeszłego roku - wówczas prawnicy LucasFilm, spółki należącej do reżysera, wysłali list do Jedi Mind z żądaniem zaprzestania łamania prawa.
Poszło o trzy produkty - "Master Mind", "Think Tac Toe" i "Jedi Mouse". Jedi Mind sprzedaje je za mniej więcej 300 dol. wraz ze specjalnym hełmem firmy Emotiv odczytującym sygnały fal mózgowych. Działa to podobnie do elektroencefalografu - gdy pracuje kora mózgowa (czyli gdy np. myślimy), na powierzchni skóry zmienia się potencjał elektryczny. A to są w stanie wyłapać rozmieszczone na głowie elektrody. Dla komputera taka zmiana może być odczytana np. jako chęć przesunięcia kursora myszki w prawo lub w górę.
Spółka "Master Mind" i "Think Tac Toe" promuje jako rozwiązania dla graczy, które mają im umożliwić poruszanie bohaterem w grze, bez klawiatury czy myszki. "Jedi Mouse" to z kolei aplikacja do sterowania komputerem.
Ale nie tylko sama nazwa podpadła Lucasowi. Ale też to, że reklamowała je, nawiązując do "siły umysłu Jedi", którzy w "Gwiezdnych wojnach" potrafili myślą sterować innymi osobami.
Pierwszy list, wysłany - jak wspomnieliśmy - w maju 2009 r. nie podziałał. Co prawda szef Jedi Mind Brent Fouch obiecał wycofać się ze wszystkich znaków kojarzących się z Jedi Mind. Ale - jak dziś twierdzą prawnicy LucasFilm - nie kiwnął nawet palcem.
Drugi list firma wysłała we wrześniu, próbowała się dogadać z Jedi Mind poza sądem. W końcu złożyła pozew w sądzie w Kalifornii - domaga się odszkodowania w wysokości 5 mln dol. Chce też, by Jedi Mind zmieniło nazwę, wycofało człon "Jedi" ze swych produktów i przestało nawiązywać do "Gwiezdnych wojen" przy promocji.
Co na to Jedi Mind? Przedstawiciele spółki odmówili komentarza.
W sierpniu LucasFilm wycofał się z pozwu wobec spółki Wicked Lasers, producenta Spyder III Pro Arctic, lasera, który niektórym przypominał broń Luke'a Skywalkera.
źródło: Gazeta Wyborcza - Biznes
Subskrybuj:
Posty (Atom)